Nadchodzą dłuugie jesienne wieczory. Akurat pora na działalność
rękodzielniczą. To będzie
prawdopodobnie ponczo (z trochę obecnie pogardzanego moheru - ale
milutki jest ;). Chyba, że w trakcie pracy przyjdzie mi do głowy jeszcze
inne zastosowanie wykonanych części.
Wzór zaczerpnięty w całości z książki.
Zwiększyłam tylko o 2 oczka szerokość paseczka lewych oczek obok warkocza.
Część pracy ukończona - dwa prostokąty. Muszę jeszcze
zszyć, dorobić wykończenie wokół szyi, coś na dole i gotowe. Na razie
dwa prostokąty tylko przyłożone do siebie, ale tak mniej więcej będzie
wyglądało moje ponczo. Nie
wiem jak inne kobiety to robią, że dziergają szybko, z częstotliwością
jednej większej pracy na tydzień lub jeszcze szybciej. Ja robię wolniej.
Biorąc jeszcze poprawkę na prucie części robótki (jak mnie film
zainteresuje, to rozpraszam się i czasem muszę nawet ok 10 cm robótki pruć,
bo zakradł się błąd, który nijak nie daje się nie zauważyć ;-))
Następne ujęcia poncza. Powoli wykańczam swoją pracę.
Robię dół szydełkiem. Jak wykończę przy szyi - jeszcze się zastanowię.
Szydełko czy druty? Na razie tylko
zszyte prostokąty
Dobrze, że ponczo można ułożyć w dwojaki sposób.
Myślę, że będzie się prezentowało nieźle w obu odsłonach.
Myślę, że będzie się prezentowało nieźle w obu odsłonach.
Prawie gotowe. Jednak pozostaje jeszcze wykończenie przy
szyi. Niestety zabrakło mi czerwonej włóczki. Mam jeszcze jeden sklep, w
którym mogę poszukać. Jak nie będzie, to zrobię z takiej jaką mam. Na
razie wykończenie dołu szydełkiem.
Skończone ponczo. Tak się przymierzałam
do wykończenia przy szyi, że urosło to do rangi Mont Ewerestu. Jednak
rzeczywistość okazała się o wiele prostsza. Jeden wieczór i zrobione.
Zwykły ściągacz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz